Każdy kolejny rok powinien być kolejnym krokiem do przodu.
Powinien.
Nie zawsze tak jest.
W tym roku rzuciłem studia, nawet nie dotrwałem do egzaminów, które wiedziałem, że zdam. Dlaczego? Bo uniosłem się ideałami? Kogo w tych czasach obchodzi jak solidnie wykonujesz swoją robotę, wszak masz papier i jesteś gość. A tak nie jest. Także styczeń rozpocząłem krokiem wstecz. Złożyłem podanie o poprawę matury z matmy. I przez kilka miesięcy udawałem, że się uczę. Malutki krok w kierunku nadrobienia wielkiego kroku wstecz.
No i przyszedł dzień sądu, poprawa matury. Wszedłem na salę z dużymi nadziejami, wyszedłem ze zredukowanymi. W tym samym czasie rozpoczynało się pewne requiem.
Dnia 30 czerwca szedłem o dziwo pewnym krokiem po odbiór papierka mówiącego, że poprawiłem maturę. Teraz jak teraz o tym myślę nie potrafię tego umiejscowić w czasie. Takie odległe mi się to wydaje... Głównie przez wydarzenia dnia wcześniejszego. Nadal nierealne. Myślę o tym, czy to naprawdę było 30 czerwca? Przecież 29 czerwca...
I tak. Nadal myślę, że to było pewnego rodzaju rozczarowanie, ten mój wynik. Chociaż, samemu się tak nie zdziwiłem. Ale i tak po raz enty rozczarowałem się sobą.
Minęły kolejne miesiące, tkwienia w tym samym miejscu, w tej samej pozie. List o dostaniu się na studia - przyszedł. Matematyka i ekonomia, a tak naprawdę matematyka mnie interesowała w tym.
1 październik spisana umowa na wynajem mieszkania, 4 październik urodziny spędzone samotnie. I nie przeszkadzało mi to, o dziwo. Pierwsze tygodnie to głównie aklimatyzacja, poznawanie ludzi. I chwilami tylko czułem, że to moje miejsce, miejsce do którego należę, należałem. A teraz? Teraz znowu czuję się odmieńcem, samotnikiem. Minął rok, a ja nadal czuję, że stoję w tym samym punkcie, wszyscy wokół mnie się zmieniają, ruszają dalej zostawiając mnie w ciemnościach swoich kompleksów i mogę mieć o to pretensje tylko do siebie.
Ale co mogę z tym zrobić?
My reopening: Being left wing cynic with aggresive irony and sunshine smile.
Czyli wracamy do tego, co kiedyś w miarę działało. Przynajmniej się postaram. Bo jeżeli krok do przodu nic nie dał, krok wstecz i nowy początek też nic nie dał, to należy cofnąć się jeszcze dalej. Ale czy mam w sobie ten cynizm, agresywną ironię, pogodny vel słoneczny uśmiech w sobie? Czasem mam wrażenie, że zostało mi tylko to nieprzejednane lewactwo.
Choć ktoś mi już kiedyś powiedział, że... wszyscy się zmieniamy w końcu. Ale jak mogłem zrezygnować ze swoich ulubionych cech?
Dlatego też ogłaszam.
MY REOPENING!
Pe eS: Ale nadal będę zakompleksionym, wiecznie smutnym kolesiem, taki zawsze byłem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
12 komentarzy:
Baaaaaaka!
Jeśli krok w tył nic nie dał, to musisz przeć do przodu ile sił, żeby jakoś się z tego wydostać.
To jak bycie w bańce mydlanej... będziesz się odbijać od ścianek i obserwować innych idących przed siebie. Musisz przebić bańkę i tez ruszyć. Przestań tkwić w jednym punkcie.
No. Tyle mądrości karmelkowych na dziś...
nos do góry, Nii-nii! ;*
Są też tacy, którzy również zrobili krok w tył i znajdują się dalej niż rok temu... Oni także mają kompleksy, jednak nie mówią o tym na głos...
Takich jest bardzo dużo...
Dawno tu nie byłam, na starym kompie wciąż mam w zakładkach/ulubionych Twój blog i dlatego (po ponad roku!) trafiłam tu znowu. Tyle się zmieniło. Aż żal jak mało wiedziałam, zanim nie poczytałam najnowszych notek...
może już Cię nie znam w ogóle?...
Żądny nowości tłum zgodnym głosem skanduje byś coś napisał.
Świetny wpis. Dzięki.
Trafiłem na tę stronę przez Google, nie powiem ciekawa :)
Nice blog :)
Warto poczytać wrzucane posty na Twoim blogu :)
Czytam twoje posty. Są na prawdę przyjemne.
To jeden z świetnych blogów na blogspocie.
Ostatnio czytałam coś zupełnie innego.
Prześlij komentarz