16 listopada 2009

My feelings in the revolving sky

Czysta improwizacja.
~~~~~~
Słońce delikatnie muskało jego twarz budząc go do życia. Chłopak powoli otworzył oczy, sięgnął po komórkę i zerknął na wyświetlacz. Widniała na nim godzina ósma z minutami. Nieważne. Ważne, że spóźnił się na jedyny jego wykład tego dnia. Stwierdził więc, że nie chce mu się wchodzić nań w połowie, gdyż i tak by nie wiedział o co chodziło wykładowcy.
Godzina 8. Idealna pora na przebudzenie. Lubił ten czas, gdyż zazwyczaj wstawał o 7 i spieszył na uczelnię lub budził się o 12 czy też 13 i czas wydawał się zmarnowany. Teraz, będąc samemu w mieszkaniu, czuł się jak w jakimś innym świecie. Wszędzie tak jasno, cicho. Aż bał się zmącić spokój tej czasoprzestrzeni.
Po paru minutach rozważań na jakże istotny temat co ma robić tego dnia usłyszał wibracje swojego telefonu. Dostał wiadomość od swojego przyjaciela. Brzmiała ona mniej więcej tak: ”Czemu nie ma Ciebie na programowaniu, lebiodo?”. Odpisał mu wyjaśniając sytuację oraz nakazując aby w czasie najbliższej przerwy czmychnął z auli i przyjechał do niego. Kolega przystał na propozycję.
Chłopak zwlókł się z łóżka, powędrował do łazienki i czym prędzej się umył. Następnie przebrał się i dosiadł do komputera. Przejrzał kilka stron, w tym portal społecznościowy, internetową grę tekstową czy witrynę dotyczącą jego ulubionej drużyny piłkarskiej. Jako że do przybycia jego przyjaciela pozostało jeszcze parę minut postanowił wyjść po niego na przystanek. Po drodze do celu swej podróży wstąpił do kiosku z zamiarem zakupienia paczki papierosów. Zapalił pierwszego z nich, w sumie nawet z pierwszej paczki jaką sobie kiedykolwiek zakupił, i roześmiał się w głos patrząc na pół wypalonej używki. Idąc z uśmiechem na przystanek autobusowy mijał ludzi, którzy patrzyli na niego jak na idiotę. Czyżby to radość budziła ich niechęć do chłopaka? Bóg to jeden wie.
Stojąc i czekając na autobus, chłopak przyglądał się przechodzącym obok niego ludziom. A ci budzili w nim jeszcze większą radość. Czuł się jakby świat z niego i z nim żartował. Tu szła dziewczyna w wieku koło lat 14 a twarz jej wyglądała niczym ta jego porcelanowego pajacyka. Tam szedł chłopak bez karku w dresie, pod którym miał jeszcze bluzę z kapturem. Do tego jeszcze pusty plecaczek. Nasz bohater musiał uważać by nie parsknąć obiektowi jego śmiechu śmiechem w twarz.
W końcu, autobus nadjechał, a wraz z nim przyjaciel. Przyjaciel twarz miał zwykłą. Zwyczajną i normalną. Bez udziwnień. Chłopak podszedł do niego, przywitał się braterskim miśkiem i zgodnie postanowili pójść nad rzekę Wisłę paląc papieros za papierosem. Rozmowa toczyła się niczym kulka z pagórka, czyli szybko. Dyskutowali o internetowej grze tekstowej, portalu społecznościowym, metafizyce, życiu i śmierci. Może wydać się to niegodziwe i nieprzystojące dwójce inteligentnych młodych mężczyzn, acz idąc i spotykając jakąś młódkę oceniali jej czasem mniej, czasem więcej wdzięczną aparycję i widoczne wdzięki lub niewdzięki. W pewnym momencie przyjaciel widząc idące przed nimi dziewczę wydał okrzykiem werdykt: 9! Za widoczne pod sukienką stringi! Przyjaciel przyjaciela, czyli chłopak, uczynił zaś facepalma i roześmiał się.
Idąc ścieżyną przez las, w pewnym momencie, chłopak stanął i rzekł: „Bóg istnieje.” Przyjaciel spojrzał na niego ze stoickim spokojem na twarzy i odpowiedział mu: „Prawdę rzeczesz, młody chłopcze.” A chłopak mu na to: „Lecz nie ma nic gorszego niż samotność w tłumie nieznajomych twarzy. Żółwik.” A przyjaciel oddał mu żółwika. W tym czasie doszli do skraju lasku, który okazał się jedynie kilkoma drzewkami zasadzonymi wokół ścieżyny i dotarli do rzeki Wisły i przycupnęli na ławeczce.
Siedząc sobie na ławeczce patrzyli w niebo. I śmieszny był to widok. Siedział obok siebie punk i niedający się dopasować do żadnej subkultury człowiek. Przyjaciel w glanach, spodniach wojskowych, koszulce punks not dead i czarnym kapeluszu a drugi z dwójki mężczyzn ubrany w strój typowego nastolatka, w jakiś sposób wyglądający klasycznie i zwyczajnie. I siedzieli tak, różniąc się od siebie. Chłopak zabrał przyjacielowi kapelusz nacisnął go na głowę i przesłonił sobie rondem oczy. Kolega spojrzał na niego z litościwym uśmieszkiem, lecz ten powiedział tylko: „Czasami jesteś tak daleko, że nie czuję twojej obecności. Wtedy jednak pojawiasz się niczym ten rycerz w lśniącej zbroi, strażak podczas pożaru, konduktor podczas zadymy w pociągu i pomagasz mi przejść przez mur. Dziękuję.”
Für Asia Und Przemysław
~~~~~~
http://www.youtube.com/watch?v=mUHgKBw994A
Marcin 2:47:30
piękna piosenka, narracja JD, i gest ciecia odpowiadający piosence i narracji

Brak komentarzy: