8 czerwca 2010

My nothing

Znużony leżał na ławeczce. Oczekiwał nowego dnia. We wnętrzu czuł jakby coś przytłaczało jego wnętrzności, jakby łopatki zapadały się mu do środka, uwiązane jakimś stalowym łańcuchem do kuli umieszczonej w jego ciele. Przykrył swoją twarz obiema dłońmi i zaczął ją masować. Przejechał ręką po włosach, aż w końcu pełen złości zeskoczył z ławki odrzucając ręce do tyłu. Z całą siłą uderzył nogą w oparcie siedzenia, a to złamało się. A w powietrzu uniósł się cichy, głuchy odgłos zamykającego się serca.
~~
Zmęczony...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Żałuję, że nie mogę być teraz przy Tobie i objąć Cię w przyjacielskim misiowym uścisku. Poklepać po plecach. Powiedzieć, żebyś nie zwieszał przedwcześnie głowy.

Mart pisze...

Być może niezbyt orientuję się w tym, co właśnie dzieje się w Twoim życiu, Marcinie, ale chciałabym Ci napisać żebyś się ciepło trzymał.
I nie zamykaj serca. Są przecież ludzie, którzy trzymają swoje szeroko na Ciebie otwarte. Szkoda by było gdybyś to przegapił lub o tym zapomniał. A jeszcze gorzej, jakby przestało się to dla Ciebie liczyć.
Kiedyś na pewno będzie lepiej ;*